O nas

Serdecznie zapraszamy Państwa do restauracji Gospoda Echa Leśne, położonej w malowniczej leśnej miejscowości. Goszcząc u nas, zaczerpniecie atmosfery wspólnoty i ciepła. Nazwa gospody nawiązuje do opowiadania Stefana Żeromskiego, w którym to autor uwiecznił istnienie karczmy w okolicach obecnej Gospody. Oryginalne wnętrze obok doskonałej kuchni jest niewątpliwie jej atutem. Nasza Gospoda to idealne miejsce dla wszystkich miłośników dobrego jedzenia, napitku z dala od zgiełku miejskiego.

Kuchnia oparta jest na tradycji kuchni staropolskiej i nie tylko.

W naszym menu znajdziecie Specjały Szefa Kuchni:
Kociołek czarownic, Golonkę z pieca, Zupę zbójnicką, Mięsa z rusztu, Indyk z żurawiną, Potrawy z dziczyzny a także domowej roboty ciasta i desery.
W porze letniej niewątpliwie atrakcją Gospody jest możliwość delektowania się specjałami polskiej kuchni na świeżym powietrzu.

 

Trochę historii …

Dawno temu nieopodal stała Karczma uwieczniona przez Stefana Żeromskiego w opowiadaniu „ECHA LEŚNE”

Gospoda „Echa Leśne” niedaleko wsi Występa. To w tych okolicach dzieją się wydarzenia opisane w „Echach leśnych”

Generał od dawna postawił szklankę na tacy i siedział wyprostowany, z nogą zgrabnie odstawioną, a piersią wysuniętą.

Czasami oglądał się na las. Słuchał, jak echa grają, i znowu ustawiał głowę we właściwej formie.

Rzekł zwracając się do Guńkiewicza:

– Panie podleśny, a jak daleko z tego oto miejsca do Suchedniowa?

Guńkiewicz postawił szklankę i z należytym pochyleniem zamaskowanej łysiny oświadczył, że na prostaki nie będzie dziesięciu wiorst.

– A pan tu drogi wszystkie zna?

Guńkiewicz uśmiechnął się z dumą czy politowaniem.
Nie znajdował słowa zbyt dosadnego na wyrażenie swych znajomości tamtejszych wertepów od lat dwudziestu kilku był podleśnym:

– Tak… – bąknął generał w zamyśleniu.

– A pan taką drogę zna: od Zagnańska ku Wzdołowi?

– Była tam przy tej drodze karczma w szczerym lesie…

– Zagoździe – jakże! Stoi.

– Jedna korzenista droga szła stamtąd w kierunku Suchedniowa, a druga, lepsza na Wzdół, na Bodzentyn.

– Tak jest, panie generale.

– Więc karczma, pan mówisz, stoi?

– Stoi. Najgłówniejsza złodziejska przystań i ucieczka z całej Korony Polskiej koniokrady tam się właśnie schodzą.

– Przed tą karczmą, za drogą, po drugiej stronie był wydmuch piasku duży, żółty… Na tym wydmuchu rosło kilka brzóz…

– A to generał pamięta doskonale! Z tych tam brzóz tylko jedna została.

– A były już brzozy?

– ba – ba Karczmarz łajdak je wyciął. Jedna z tych brzóz została, i to dlatego, że o nią krzyż oparty. Już, szelma, tej tknąć nie śmiał.”